Nie można się zakochać w kimś, kogo się nie poznało ani w miejscu, którego się nigdy nie widziało. Miłością rządzi przypadek. Możecie się z tym nie zgadzać, wierzyć w znaki, przeznaczenie, plan odgórny, połówki pomarańczy, jabłka czy innego owocu. Castelmuzio jest przypadkiem, który się wydarzył.
To jedno z bardzo wielu miasteczek Toskanii, które po prostu zachwyca od pierwszego wejrzenia. Maleńkie, zwarte, ścisłe, kamienne i pełne kwiatów. W sporej części opuszczone – bo z czego tu żyć… Dla turysty szukającego spokoju i ucieczki od spraw codziennych Castelmuzio jest jednak idealne, telefon łapie zasięg tylko w niektórych miejscach, można się łatwo odciąć od internetu. Otacza je wspaniały krajobraz, szerokie pola i łagodne pagórki, a droga wiodąca stąd do Sieny jest chyba najpiękniejszą drogą w regionie.
Trafiliśmy tu dawno temu na chwilę, obeszliśmy uliczki, zrobiliśmy trochę pięknych zdjęć. A po kilku latach przypadkowy znajomy, Włoch, z którym miałam rzadki kontakt, nagle napisał do mnie, że jego przypadkowa znajoma, z którą ma rzadki kontakt, wyremontowała właśnie mieszkanie po babci. I że postanowił nas zupełnie bezinteresownie skontaktować.
Roberta była niezmiernie zdziwiona, że znam Castelmuzio, bo nie usprawiedliwiał tego przypadku nawet fakt napisania przeze mnie przewodnika po Toskanii. W końcu nie wszystkie miasteczka toskańskie się w nim znalazły…
Zapraszam Was do tego zwykłego-niezwykłego miejsca. A jeśli chcecie je poznać realnie, to zapraszam do mieszkania Roberty www.toskania.org.pl/castelmuzio/
Historia Castelmuzio
Castelmuzio zostało założone już w czasach Etrusków, na tufowym wzgórzu, jednak pierwsze dokumenty, w których jest wspominane, pochodzą z IX i początku XIII wieku. Mówią o Casale Mustia i Castel Mozzo. Z pewnością Castelmuzio było typową ufortyfikowaną wioską, castello. W XIII wieku stało się własnością szpitala Santa Maria della Scala w Sienie, który w tych czasach miał wiele posiadłości w okolicach i którego herb nadal widnieje w niektórych pobliskich gospodarstwach. Następnie Castelmuzio zostało kupione przez hrabiego Andreę Piccolominiego w 1470 r. Panowanie sieneńskie zostało przerwane w 1559 r. wraz z klęską Republiki Sieny i przyłączeniem tych terytoriów do Wielkiego Księstwa Toskanii. Nazwa Castelmuzio utrwala się w VI stuleciu. W średniowieczu wewnątrz castello, choć skromnych rozmiarów, znajdowały się ważne instytucje: siedziba wikariusza i magistratu, szpital, dom pielgrzymi z przylegającą apteką oraz kościół. W domu pielgrzyma nocowali ci, którzy wędrowali Via Francigena; wiadomo, że odwiedzał go kilkakrotnie św. Bernardyn ze Sieny. Obecny układ urbanistyczny jest wynikiem przebudów w XVII i XVIII wieku.
W Castelmuzio zachowało się kilka zabytków. Na głównym placu stoi kościół Santa Maria Assunta, romańsko-gotycki, z prostą fasadą bez ozdób, z wnętrzem barokowym. Oratorium Bractwa Świętej Trójcy i San Bernardino mieści obecnie muzeum sztuki sakralnej. Warto przejść się też ładną drogą wśród pól do przepięknego romańskiego kościoła Santo Stefano a Cennano (ok. 1 km do centrum miasteczka).
Castelmuzio dziś
Castelmuzio dziś należy do gminy Trequanda. Mieszka tu niecałe trzysta osób. Jest mały supermarket, bar w centrum, co najmniej dwie restauracje. Żeby tu dotrzeć konieczny jest samochód, autobusy przeznaczone są raczej dla młodzieży szkolnej, nie turystów. Od kilku lat Castelmuzio zyskuje nowe życie i znaczenie dzięki działaniom kulturalnym lokalnej społeczności. W czerwcu organizowany jest tu kilkudniowy festiwal literacki, CastelLibro, połączony z koncertami, warsztatami, degustacjami lokalnej kuchni itd. Wspomniana Roberta, na co dzień pracująca w księgarni we Florencji, jest aktywną organizatorką tego niezwykłego festiwalu, który z roku na rok powiększa się i udoskonala. W lipcu odbywa się zaś konkurs wyrabiania makaronu pici, grubych, długich klusek charakterystycznych dla tej części Toskanii.
Osobiście uwielbiam to miejsce z jego spokojem, graniem cykad w upalne popołudnia, wąskimi uliczkami, żółtawą barwą tufu, zielenią i kolorami kwiatów w donicach. Zostawiłam tu serce, jak mówią Włosi…



Na dwóch ostatnich zdjęciach w oddali widoczny jest klasztor Santa Anna in Camprena, w którym kręcony był film „Angielski pacjent”. Obecnie mieści się w klasztorze hotel (agriturismo), ale kościół jest czynny i nie jest zdesakralizowany. Urocze miejsce, pełne spokoju i ciszy. Warto wstąpić, jadąc z Pienzy do Castelmuzio.
Znamy, byliśmy 🙂