Gozo – tak blisko natury
Jestem znowu na Gozo – sama nieco zaskoczona, ponieważ jeszcze na kilka dni przed planowanym wyjazdem nie wiedziałam, czy wszystko się uda. Bilet na Maltę miałam kupiony już dawno, ale nie mogłam znaleźć mieszkania, agenci mówili, że najkrótszy termin wynajmu to rok, a rok temu twierdzili, że sześć miesięcy… Osoby prywatne praktycznie w internecie się nie ogłaszają. W końcu udało mi się wynająć to samo mieszkanie w Zebbug, na końcu świata (maltańskiego), patrząc horyzontalnie.
Wróciłam więc, wysprzątałam mieszkanie według własnych wymagań, przestawiłam kilka rzeczy. Niewiele się tu zmieniło, w stolicy wyspy zauważyłam nowy pomnik, a w mojej miejscowości wydaje się nieco czyściej, choć pewnie tylko dzięki wysokim trawom i kwiatom, które jeszcze kwitną. Upały dopiero nadejdą, słońce oczywiście już pali, ale na razie w cieniu panuje jeszcze przyjemna temperatura.
O Gozo napisano pewnie już wszystko w internecie, temat powtarza się na polskich blogach i portalach turystycznych, bo Polaków przyjeżdża tu mnóstwo. Sporo grupa mieszka też na stałe. Nurkowanie – jest nawet polska szkoła w Marsalforn – w jaskiniach, wycieczki dżipami po wyspie, plażowanie na Ramli, zwiedzanie megalitycznych świątyń w miasteczku Xaghra oraz oglądanie miejsca, gdzie do 2017 roku stała skała zwana Lazurowym Oknem (Azure Window) zaliczane są do największych atrakcji.
Co tu robię
Moje Gozo natomiast to natura, chodzenie – nawet w upalne dni – po kilka kilometrów dziennie po lokalnych drogach i klifach, patrzenie na morze, od czasu do czasu opalanie i kąpiel na Ramli oraz karmienie kotów na skwerku pod domem. O kotach pisałam w tamtym roku. Z pięciu osobników, które mieszkały tu na stałe, przeżyły cztery i są w dość dobrej kondycji. Oczywiście przychodzą też inne głodne koty, czasem przy miskach jest ich osiem lub dziewięć. Teraz podzieliłyśmy się obowiązkami dokarmiania z Jean, Angielką, która zajęła się nimi po moim wyjeździe. I jej jest łatwiej, i mnie również.
Jak tylko przyjechałam, posiałam bazylię i pietruszkę w donicy, kupiłam kilka kwiatów – ogrodnik ze mnie marny, ale tutaj budzi się we mnie pasja. W słońcu i wilgoci rośliny wykiełkowały już po 5 dniach. W tamtym roku zbierałam kapary i dziką rukolę rosnącą na poboczach, smak ma obłędny. W Victorii, stolicy wyspy, rośnie żywopłot z rozmarynu, trudno się oprzeć, żeby nie zerwać gałązki, a w parku miejskim, tzw. Villa Rundle, jest cały ogród ziołowy.
Moje trasy na Gozo
Najpiękniejsze trasy na wyspie to te biegnące wzdłuż morza, widoki oszałamiają. Kiedy idzie się po raz pierwszy, chciałoby się nieustannie wszystko fotografować albo przynajmniej zatrzymywać się i patrzeć. Dominujące kolory błękitu i granatu wody oraz kremowej żółci skał są przyjemnością dla oczu, uspokajają i nastrajają pozytywnie.
Jeśli przyjedziecie na Gozo na jeden dzień, to z pewnością będziecie poruszać się autobusami z miejsca na miejsce, żeby zobaczyć tych kilka najpopularniejszych miejsc. Zachęcam jednak do spędzenia tu choć dwóch czy trzech dni, żeby lepiej i wolniej poznać wyspę.
A oto moje trzy propozycje wycieczek pieszych po Gozo:
1. Od miejscowości Qala do portu w Mgarr (ok. 4 km)
Z Victorii jedzie tu autobus numer 303, należy wysiąść w centrum miasteczka i zejść do plaży Hondoq ir-Rummien (ok. 2 km). Po drodze warto zatrzymać się przy kaplicy Tal-Blat, sprzed której rozciąga się piękny widok na Maltę i wysepkę Comino. Następnie od plaży trzeba iść ścieżką wzdłuż brzegu morza, cały czas będzie nam towarzyszył cudowny widok po lewej stronie. Trasa nie jest trudna, ale po deszczu może być błotniście i ślisko, w suche dni idzie się bez problemu. Droga trwa ok. 40-50 minut. Z Mgarr można pojechać do Victorii autobusem 301, 303 i 323.
2. Od Zebbug przez fiord Wied il-Ghasri i saliny do Marsalforn (ok. 5 km)
W Zebbug wysiadamy na przystanku Onici lub Saghtrija (z tego przystanku musimy się cofnąć 150 m, ale widok na wybrzeże jest wspaniały) i idziemy w dół w stronę fiordu Wied il-Ghasri (1,2 km). Jest to przepiękna zatoczka, kamienista, w której można się wykąpać (uwaga na bardzo śliskie kamienie i meduzy). Potem schodami trzeba wspiąć się z powrotem i iść wzdłuż klifu, po skałach. Gdzieniegdzie możecie zauważyć namalowane czerwone kropki, to jest oznaczenie szklaku. Droga jest łatwa, wystarczą tutaj zwykłe sandały. Idziemy cały czas nad brzegiem morza, mijamy wielką jaskinię, w której często ktoś nurkuje oraz mniejsze i większe baseny z wodą morską, z której pozyskuje się sól. Słynne i najpiękniejsze panwie solne (Salt Pans) zaczynają się bliżej Marsalforn i zatoki Xwejni Bay. W pewnym miejscu musimy wyjść ze skał na drogę i iść nią dalej, bo po panwiach nie wolno chodzić. Dochodzimy do Marsalforn, chyba najbardziej turystycznego miasteczka na Gozo. Można się przez nie przespacerować, wypić kawę, kieliszek wina lub zjeść coś w jednej z wielu restauracji. Z Marsalforn do Victorii jeździ autobus 310 lub do portu w Mgarr – 322. Cała trasa ma około 5 km, warto przeznaczyć na nią 3 godziny, żeby móc się zatrzymywać po drodze. W Xwejni Bay można się wykąpać, również w centrum Marsalforn jest niewielka plaża.
3. Od Kercem do Dwejry (ok. 6,5 km)
Z Victorii warto podjechać autobusem 313 na przystanek Ghadra lub Kercem i stąd ruszyć w drogę. Najpierw idzie się wśród pól, cały czas generalnie prosto drogą aż do stawu San Raflu Lake (ok. 2,5 km). Jest to chyba jedyne oczko wodne na Gozo, które nie wysycha latem i jest domem dla kaczek i innych ptaków. Za stawem trzeba kierować się w lewo drogą, która zaprowadzi nas na klify. Tu zaczyna się najpiękniejsza część trasy. Idzie się ścieżkami, czasem są oznaczone kropką, czasem trzeba samemu decydować, jak iść. Warto mieć naładowaną komórkę i sprawdzać położenie na mapach. Spotkamy tu groźne oznaczenia „Private, keep out”, niektóre podobno nielegalne, namalowane przez myśliwych, którzy nie życzą sobie turystów na tym terenie. Generalnie jest bezpiecznie (oprócz porannych godzin w czasie sezonów łowieckich, wiosną to mniej więcej kwiecień) i nikogo się tu nie widzi. Potem schodzi się ku zatoce Dwejra, jest to przepiękna zatoka, przystań dla jachtów, nad którą dominuje XVII-wieczna wieża strażnicza (dostępna do zwiedzania, kiedy powiewa nad nią flaga). Od zatoki idzie się dalej ku Inland Sea, kolejnej uroczej zatoczce oddzielonej skałami i wąskim przesmykiem od morza (można popłynąć łódką za 4 euro na półgodzinną wycieczkę). Tu już będzie pełno ludzi, samochodów i łódek, bo to jedno z najpopularniejszych miejsc na Gozo. Właśnie tu stał do 2017 roku łuk Azure Window. Z Dwejry do Victorii jedzie autobus 311. Trasa jest długa, ale łatwa, raczej w dół niż w górę.
Na wszystkich wycieczkach trzeba mieć ze sobą zapas wody, bo po drodze nie ma sklepów, wygodne buty (ale wystarczą sandały lub trampki), krem z filtrem od marca do października oraz jedzenie.
Jeśli macie pytania dotyczące Gozo albo planujecie przyjazd i macie ochotę spotkać się na kawę lub maltańskie „pastizzi”, to piszcie w komentarzach. Ja tu będę do września.